wtorek, 16 października 2018
Z historii Straży Pożarnej w Rajbrocie - obszerniej
Częste klęski pożarów stanowiły zmorę nie tylko mieszkańców wsi i miasteczek ale stały się i zmartwieniem samej władzy państwowej i samorządowej, która wszelkimi sposobami starała się poprzez stosowne zarządzenia zapobiegać im, a nie tylko wspierać doraźnie ich ofiary i usuwać skutki. Materiały używane w budownictwie sprzyjały pożarom. Praktycznie do końca XVIII wieku głównym materiałem stosowanym w budownictwie mieszkaniowym, sakralnym, czy obronnym było drewno. Z niego budowano domy w miastach, kościoły, dworki i chaty na wsi. Dopiero w wieku XIX zaczęła drewno wypierać cegła i kamień, ale głównie w miastach i miasteczkach, natomiast wieś dalej pozostała drewniana. Ten materiał był bowiem najtańszy i najłatwiej dostępny, a jednocześnie, niestety, najbardziej podatny na niszczycielską moc ognia. Poza stanem zabudowy i materiałem z jakiego wznoszono domy, czynnikami wpływającymi na ilość pożarów i czynione przez nie szkody było nieprzestrzeganie przepisów budowlanych oraz o bezpieczeństwie pożarowym, podpalenia umyślne i nieumyślne, wyładowania atmosferyczne itp. Dodatkowo sytuację na wsi pogarszała mentalność ludności chłopskiej, jej sposób życia i bycia, a także zakorzenione zwyczaje czy też najzwyklejsze zabobony.
Koniecznym było więc dokonanie zmian zapewniających bezpieczeństwo obywateli i ich dobytku. Pierwszym dokumentem państwowym, który nakładał na obywateli państwa obowiązki w zakresie bezpieczeństwa przeciwpożarowego, była ustawa o policji ogniowej dla gmin wiejskich ogłoszona patentem cesarskim z dnia 28 lipca 1786 r. i powtórnie rozporządzeniem gubernialnym z dnia 4 grudnia 1824 r. Patent został ponowiony także w ustawie gminnej z 1866 r. Ustawa ta zawierała przepisy dotyczące sposobu budowania domów, stodół, suszarni lnu, sadzenia drzew w pobliżu domów, stawiania kominów i pieców w domach, podłóg w izbach kuchennych, a nade wszystko określała przepisy policyjno-ogniowe. Zobowiązywała ona obywateli do zapobiegania pożarom i czuwania nad tym, by one nie powstawały. Bardzo dużo uwagi poświęcono właściwemu obchodzeniu się z ogniem, wychodząc słusznie z założenia, że nieprzestrzeganie ostrożności prowadzi często do wzniecania pożaru. Surowo zabraniano, powszechnego wówczas, tzw. wypalania kuchni, instruując jednocześnie, jak należy je budować, a także jak czyścić kominy. Na władze gminne nałożono obowiązek, aby sprawie tej poświęcały baczną uwagę, doglądając także kominiarzy, by uczciwie wypełniali swe obowiązki.
Celem przestrzegania ustawy trzy razy w roku naczelnik gminy w asyście radnych i kominiarza, jeżeli taki znajdował się na danym terenie, miał przeprowadzić kontrole domów pod kątem zabezpieczenia ich od ognia. W trakcie kontroli należało sprawdzić piece i kominy, a zauważone usterki miału być natychmiast usunięte.
W przypadku wybuchu pożaru ustawa przywiązywała dużą wagę do jego szybkiego dostrzeżenia i wszczęcia alarmu. W gminach, które utrzymywały stróżów nocnych obowiązek wykrywania pożarów spoczywał właśnie na nich, natomiast w gminach mniejszych postanowiono, aby służbę stróża nocnego pełnili w kolejności wszyscy gospodarze i komornicy. W przypadku zauważenia pożaru zobowiązani oni byli do wszczęcia alarmu za pomocą bicia w dzwony, trąbienia lub budzenia mieszkańców za pomocą uderzania w drzwi lub okna. Musieli również zawiadomić zwierzchność o zauważonym pożarze, a ta w miarę rozwoju zagrożenia powinna zwrócić się o pomoc do sąsiednich wsi. W przypadku złego wywiązywania się z obowiązków przez stróżujących ustawa nakazywała stosować wobec nich surowe kary. Podobnym karom mieli podlegać ci gospodarze, którzy dostrzegli pożar w swoim gospodarstwie, a nie wszczęli alarmu.
Do przewożenia wody i narzędzi potrzebnych do gaszenia pożarów, właściciele koni zobowiązani byli do natychmiastowego stawiania się do akcji ratunkowej wraz ze swym sprzężajem.
Ustawa nakazywała, aby przełożeni gminy wyznaczyli konkretne osoby do konkretnych zadań, jakie przy pożarze muszą być wykonane „i to wyznaczenie gospodarzom co rok podczas zebrania gromady powtarzane i ogłaszane być powinno”.
W przypadku zauważenia ognia najszybciej na miejsce pożaru powinien przybyć naczelnik gminy wraz z radnymi i powinien objąć kierownictwo akcją ratunkową. Wszyscy biorący udział musieli im być bezwzględnie posłuszni. Do akcji włączyć się mieli mieszkający na terenie danej wsi lub gminy rzemieślnicy lub ich służący, a także gospodarze i ich czeladź oraz służba dworska z potrzebnymi do gaszenia narzędziami.
Z chwilą ugaszeniu pożaru nakazano, aby kilka osób pozostało jeszcze jakiś czas na miejscu pogorzeliska, aby uniknąć ponownego wzniecenia się ognia. Po całkowitym zakończeniu akcji naczelnik gminy zobowiązany był przesłać raport o tych wydarzeniach do Wydziału Powiatowego, który zarządzał dochodzenie celem ustalenia przyczyn pożaru i ukarania winnych. Ustawa z 1786 r. obowiązywała w Galicji przez 105 lat.
Upływ czasu i zebrane doświadczenia sprawiły, iż dnia 5. marca 1897 r. ukazało się nowe rozporządzenie Wydziału Krajowego, na mocy którego wprowadzono obowiązkowe straże pożarne w gminach wiejskich. Zgodnie z nim do obowiązkowej obrony przeciwpożarowej zobowiązany był każdy mieszkaniec gminy wiejskiej w wieku od18 do 42 lat, z wyjątkiem wojskowych w służbie czynnej, duchownych wszystkich wyznań i kalek. Każdy mężczyzna, będący w obronie ogniowej, musiał odbyć obowiązkowe ćwiczenia w zakresie pożarnictwa. Ćwiczenia takie miały się odbywać pięć razy w roku. Każdy właściciel koni, na żądanie naczelnika gminy lub kierującego akcją gaśniczą, zobowiązany był dostarczać do pożaru parę koni z uprzężą i wozem do przewożenia wody. Kto uchylał się od obowiązku lub nie wykonywał poleceń przełożonego w czasie pożaru podlegał surowej karze, orzekanej przez zwierzchność gminną. Od tego obowiązku można było uzyskać zwolnienie u naczelnika gminy. Czuwanie nad właściwym wykonywaniem obowiązków obrony pożarowej należało do zwierzchności gminnej, która w tym zakresie podlegała Wydziałowi Rady Powiatowej, sprawującemu kontrolę w powiecie przez swych delegatów. Naczelnicy gminy mogli zwracać się do Krajowego Związku Ochotniczych Straży Pożarnych o pomoc instruktorską w zakresie przeszkolenia członków obowiązkowej obrony pożarowej w zakresie pożarnictwa.
Ochotnicze straże pożarne w Galicji działały na podstawie ustawy o stowarzyszeniach z dnia 15 listopada 1867 r. Mówiła ona o obowiązku przedkładania do zatwierdzenia c.k. namiestnictwu statutu organizacji. Ponadto zarząd każdej straży oraz sprawozdanie z jej działalności musiało być zatwierdzone przez c.k. starostwo. Dopóki statut nie został zatwierdzony, straż nie mogła rozpocząć działalności.
Pierwsze organizacje strażackie posiadały bardzo zróżnicowane statuty. Dopiero gdy w 1883 r. działający już Krajowy Związek OSP, wydał statut wzorcowy, większość powstających a także i działających straży zaczęły go stosować jako wzór do własnych regulaminów. W myśl tego statutu podstawowym zadaniem OSP było niesienie społeczeństwu zorganizowanej pomocy w razie zagrożenia życia lub mienia przez pożar lub inne klęski żywiołowe. W celu walki z żywiołami każde towarzystwo ogniowe utrzymywało korpus OSP.
OSP składała się z członków czynnych, wspierających i honorowych. Członkiem czynnym mógł zostać każdy mężczyzna, po złożeniu określonego statutem przyrzeczenia, który ukończył 18 rok życia, był zdrowy fizycznie, znał regulamin i statut towarzystwa oraz prowadził nieposzlakowany tryb życia. Członkowie OSP pełnili swoje obowiązki bezinteresownie, a wszelkie wynagrodzenie za ich usługi publiczne wpływały do kasy towarzystwa. Fundusze OSP składały się z: wpisowego, składek członkowskich, zapisów, dotacji władz i towarzystwa, wpływów z imprez kulturalnych takich jak: przedstawienia, zabawy taneczne, loterie itp.
Działalnością towarzystwa kierowało walne zgromadzenie członków oraz wybierany przez nie Wydział Towarzystwa. W jego skład wchodzili: prezes, naczelnik korpusu, zastępca naczelnika i kilku członków. Naczelnik i jego zastępca musieli być zatwierdzeni przez Radę Gminy. Kadencja Wydziału Towarzystwa trwała rok. Naczelnik straży i jego zastępca byli kierownikami straży, dbali o wyszkolenie bojowe członków, ustanawiali porządek służbowy, dowodzili korpusem OSP podczas akcji ratowniczych, utrzymywali pogotowie ogniowe, zabiegali o wyposażenie sprzętowe straży itp.
Rajbrot z początków XX wieku stawał się prężną miejscowością, w której przedsięwzięto kilka inicjatyw, mających na celu działanie dla rozwoju i dobra mieszkańców. Do Rajbrotu przybył nowy, pełen energii, proboszcz ks. Józef Padykuła, który "podniósł lud moralnie i materjalnie. Aby ograniczyć wychodźstwo przez większy dobrobyt rozwija się działalność Kasy Raiffeisena, zakłada się Spółkę Rolniczą, Suszarnie parową, mleczarnię która najwyższy dochód ludności przynosi." Ks. Padykuła rozpoczął też składki na nową świątynię. Był również inicjatorem budowy nowego budynku szkoły i spółki magazynowej. Dzięki niemu powstały w Rajbrocie pierwsze nieżydowskie sklepy. Potrafił porwać do wspólnej pracy.
Rok 1911 w Rajbrocie ukazał wielkie zmiany– gmina wiejska zbudowała właśnie i oddała do użytku nowy, okazały budynek szkolny, Spółka Mleczarska przynosiła duże dochody. oraz została powołana do działania Ochotnicza Straż Pożarna. Miała ona powstać z inicjatywy wymienionych w kronice tej organizacji Franciszka Maciejowskiego, Andrzeja Trustka, Wojciecha Fitrzyka , Józefa Drąga oraz miejscowej nauczycielki Antoniny Nazimkównej, (Prorokowej).W składzie OSP znalazło się 15 druhów – strażaków, a pierwszym Naczelnikiem Straży został były wojskowy Mikołaj Jeśko, który piastował to stanowisko do 1919 roku. Prezesem Straży zostaje wspomniana już nauczycielka Antonina Nazimkówna (Prorokowa).Mieszkańcy, mając na uwadze często występujące pożary, które były przyczyną wielu nieszczęść i tragedii, jak również zagrożeniem życia, podjęli uchwałę o powołaniu tegoż stowarzyszenia.
Straż przyjęła w swoim programie działania niesienie ratunku w przypadku pożaru, ochronę mienia, a często i życia mieszkańców wsi. Rajbrot oraz sąsiednich miejscowości. Brakowało wiele - funduszy, sprzętu, pomieszczenia, brakowało też, ważnego w tym wypadku, doświadczenia.
Oddzielny problem stanowiło niedostateczne zaopatrzenie w wodę. Straż pożarna podczas gaszenia pożarów czerpała wodę ze studni, rzek, stawów, jezior, kanałów a nawet kałuż. Ochotnicy dysponowali konnymi beczkowozami, ale ich pojemność w stosunku do wielkości pożaru była niewystarczająca.
Środki na działalność straży pozyskiwano ze składek członkowskich, zbiórek i organizowanych imprez. Do poważniejszych zakupów dokładali swoje środki materialne również mieszkańcy wsi - np. pan Jan Bodurka podjął w Kasie Stefczyka pożyczkę na 2tys. Koron. Pozwoliło to w 1912r. zakupić pompę ręczną, sikawkę do zaprzęgu konnego oraz 10 metrów węża tłoczonego. Strażacy nie mieli umundurowania, zwrócili się więc o pomoc finansowa do rajbrockiej Polonii w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie(znalazł się tam m.in. pierwszy Naczelnik Mikołaj Jeśko) . Otrzymane stamtąd środki pozwoliły na zakup mundurów bojowych oraz instrumentów dętych dla działającej już wówczas strażackiej orkiestry. W 1924roku powstał także w wyniku zbiórki i ofiarowania drzewa drewniany budynek remizy gdzie przechowywano sprzęt pożarniczy. Strażacy czynnie współuczestniczyli w życiu kulturalno – oświatowym wsi, przygotowując pod reżyserią Antoniny Prorokowej przedstawienia o tematyce przeciwpożarowej a także inne związane z folklorem regionalnym.
Został także założony zespół Orkiestry Dętej prowadzony przez kapelmistrza Jana Fitrzyka
Za oficjalną datę powstania orkiestry przyjmuje się rok 1927, mimo że istniała już wcześniej. Kolejnymi Kapelmistrzami byli Józef Fitrzyk, Andrzej Kaczmarczyk, Jan Fitrzyk, Jan Skirło. Obecnie orkiestrę prowadzą Józef Łyszczarz oraz Marian Radzięta. Muzycy uswietniali (i nadal uswietniają) uroczystości kościelne, państwowe, strażackie i kulturalne na terenie nie tylko Rajbrotu czy Gminy ale również i gmin ościennych.
W 1927 roku Komendantem Straży został wybrany Józef Drąg(jeden z założycieli) który pełnił swą funkcję do 1939 roku. Po nim Komendantem w okresie II wojny światowej został ówczesny kronikarz i sekretarz Straży pan Andrzej Szymczakiewicz.
Lata funkcjonowania straży zapisane są w kronikach licznymi pożarami. Jeden z nich bardziej pamiętny ze względu na tragizm miał miejsce w roku 1933 w domu żydowskich mieszkańców Rajbrotu – rodziny Lewkowiczów. W trakcie akcji gaśniczej jeden z biorących w niej udział strażaków doznaje obrażeń, które stają się przyczyną jego śmierci. Pozostawia osierocona trójkę dzieci i żonę wdowę w ciężkiej sytuacji materialnej.
W czasie II wojny światowej władze okupacyjne zachowały OSP z ich strukturą podporządkowaną władzom niemieckim. Z nakazu wojsk okupacyjnych była odpowiedzialna za bezpieczeństwo na terenie miejscowości, miała też służyć pomocą dla policji. Siedziba jak i jednocześnie wartownią była piwnica w budynku szkolnym, gdzie pełniono dyżury, a miejscem do wypoczynku posterunków była prycza z desek. W 1944 roku po ataku na oddział niemiecki stacjonujący w szkole wśród zakładników pojmanych przez Niemców znaleźli się również i członkowie OSP – ówczesny Naczelnik Straży Józef Drąg, Marcin Broniak, Szymon Bodurka, Franciszek Maciejowski, Golemiec Andrzej oraz Szymczakiewicz Andrzej. Na szczęście po długich mediacjach udało się uniknąć pacyfikacji miejscowości, a mieszkańcy zostali uwolnieni.
Po wyzwoleniu Straż kontynuowała swa działalność,znacznie wzrosła jej aktywność. OSP, jako pierwsza, rozpoczęła swoją ożywioną działalność. Organizowano systematycznie zebrania, na których zajmowano się nie tylko problematyką przeciwpożarową, ale także krzewieniem kultury w środowisku lokalnym. Został zainstalowany telefon o połączeniu całodobowym mający służyć mieszkańcom wsi.
W 1952 roku Komenda Powiatowa Straży Pożarnej w Bochni przekazała motopompę „M – 200”, a w roku 1956 motopompę „S – 25”. W roku 1959, ze zbiórki społeczeństwa lokalnego i dotacji Zarządu Miejskiego, zakupiono samochód marki „Dodge”, który wykorzystywany był do akcji bojowych . Od 1964 r. z inicjatywy p. Jana Skirły, p. Jana Fitrzyka i p. Stanisława Rogoża rozpoczęto starania o wybudowanie nowej strażnicy. W sierpniu 1970 roku rozpoczęto prace budowlane na prywatnej parceli Feliksa Radzięty.
Od 1971 roku działa młodzieżowa drużyna OSP, której członkowie brali udział w konkursach krajowych pod hasłem „Nasza Wieś bez pożaru”.zdobywając m.in. I miejsce w województwie oraz inne nagrody.
W 1976 roku w miejscu zaplanowanej strażnicy powstał duży , okazały budynek. Znalazła tam miejsce obszerna remiza mieszcząca sprzęt strażacki oraz pomieszczenia służące wszystkim mieszkańcom miejscowości. Dom strażaka wybudowano w czynie społecznym i uzyskanych środków finansowych z Powiatowej Komendy Straży Pożarnej w Bochni i Kółka Rolniczego w Rajbrocie. Osiągnięć tych nie byłoby bez udziału mieszkańców i tu należy wymienić: R. Paszkowskiego. W. Marca, Cz. Maciejowskiego, T. Radzięty, M. Drąga, M. Grzegorzek, S. Skirły, S. Łyszczarza, T. Szuby, J. Malika, J. Goca, S. Kuźmy, M. Babraja.
W tym samym roku OSP otrzymała samochód pożarniczy Żuk. Drużyna Strażaków liczyła 24 czynnych członków. Na stanie posiadała 2 motopompy M-800,węże tłoczne w-52 i W-75 po 100m.b. każdego.
W 1978 roku z własnych funduszy zakupiono sztandar, który został poświęcony na uroczystej mszy przez ks. Kanonika Ludwika Musiała.
Druhowie, pracując w czynie społecznym, pomagali przy budowie przedszkola oraz Wiejskiego Domu Ludowego. W 1994 roku został zakupiony samochód pożarniczy „Star 66” beczka, w 1997 r. p. Wiesława Woda, prezes ZWOSP, uroczyście przekazał motopompę – „NIGABA – INB”, a w 1998 r. zakupiono Żuka. W latach 1997, 1998, 2001 członkowie OSP wzięli czynny udział w ratowaniu mienia mieszkańców zagrożonego przez powodzie i podtopienia. W roku 2000 OSP przeniosła swoja siedzibę do nowowybudowanego Domu Ludowego w Rajbrocie, w którym otrzymali dwa obszerne garaże dla swojego sprzętu.
W 2001 roku OSP obchodziła 90 – lecie swojego istnienia. Jubileusz uczczono mszą św. ku czci św. Floriana i skromną uroczystością kulturalno – rozrywkową.
W 2006 roku sprowadzono z Niemiec, z miejscowości Fritzlar Samochód pożarniczy marki Mercedes. Uroczyste poświęcenie wozu bojowego nastąpiło podczas uroczystości 95-lecia Straży Pożarnej. W roku 2007 otrzymali kolejny samochód pożarniczy marki Ford. W 2009 zakupiono motopompę M-16. W 2010 roku do organizacji należało 45 czynnych członków, 13 honorowych oraz 12 młodych druhów drużyny młodzieżowej, którzy stanowią w pewnym sensie przyszłe kadrowe zaplecze jednostki.
Młodzieżowa drużyna pożarnicza jest integralną część składową danej jednostki OSP. Osoby działające w takiej drużynie poznają zasady funkcjonowania ochrony przeciwpożarowej w Polsce, zapoznają się ze sprzętem będącym na wyposażeniu danej OSP, uczą się zachowania w sytuacjach niecodziennych, od najmłodszych lat wyrabiają w sobie poczucie odpowiedzialności, uczą się opanowania, dyscypliny, a także podnoszą swoją sprawność fizyczną poprzez udział w zawodach sportowo-pożarniczych.
Należałoby tutaj wymienić również wiele akcji ratunkowych prowadzonych przez OSP w Rajbrocie – wezwania do pożarów domów, budynków gospodarczych , pól, łąk i lasów, udziałów w akcjach powodziowych pamiętnych lat 1997 i 1998 czy poszukiwania zaginionych.
Podczas tych stu lat funkcjonowania rajbrockiej straży wypracowano wiele pięknych, nadal funkcjonujących tradycji strażackich:
- każdy zmarły strażak z honorami odprowadzany jest na miejsce wiecznego spoczynku,
- coroczna uroczysta Msza św. w intencji Straży w dzień świętego Floriana
- coroczna honorowa warta przy Grobie Pańskim w Wielki Piątek i Sobotę
- uświetnianie procesji Bożego Ciała oraz innych uroczystości.
- granie pieśni maryjych przez orkiestrę w miesiącu maju
- uswietnianie przez orkiestrę uroczystości parafialnych i gminnych
Fragmenty publikacji opracowanej na stulecie straży
Na podstawie: J. R. Szaflik: Dzieje Ochotniczych Straży Pożarnych. Warszawa 1985.
Kronika OSP w Rajbrocie
poniedziałek, 15 października 2018
Jeszcze o Wieniawie
Jedna z przyczynek niechęci Sikorskiego do Wieniawy miała swoje żródło w Rajbrocie. Przy okazji kwaterowania w Rajbrocie "malowniczej wsi podgórskiej, słynącej ze śliwowicy i pięknych dziewcząt", Wieniawa napisał kolejna już w swej wojskowej karierze śpiewkę. Powodem powstania jej był fakt, że za kwatery ułanów płacił Naczelny Komitet Narodowy. Długoszowski napisał trawestację starej piosenki „Huzar i młynarka” nadając jej nowy tytuł „NKN zapłaci”. Piosenka od razu spodobała się współtowarzyszom boju - żołnierzom. Tylko pułkownikowi Władysławowi Sikorskiemu – szefowi Departamentu Wojskowego NKN – nie przypadła do gustu. Nie był to ostatni raz, kiedy utwór Wieniawy stał się kością niezgody miedzy nim a Sikorskim. Ta niechęć jeszcze odbije się w życiorysie Wieniawy wielokrotnie, nawet w czasach 2 wojny światowej
NKN zapłaci
Raz w ciemna noc do pewnej wsi
Szedł strzelec po kwaterze
I do młynarki stuka drzwi
I wnet je szturmem bierze
„Młynarko wpuść, do diabłów stu!
Nie będę stał na zimnie!
Młynarko wpuść, nic złego tu
Nie stanie ci się przy mnie.
Że strzelec biedny to nie wstyd,
Wszak wojna nie bogaci,
Ja za kwaterę dam ci kwit,
A NKN zapłaci”
Rozkwaterował się nasz zuch,
Wypoczął należycie,
Jadł co miał sił i pił za dwóch
Bo był przy apetycie.
Lecz, że tez miał niezgorszy gust,
Choć był już po wieczerzy,
Nie szczędzi mu młynarka ust,
Boć deser się należy.
Że strzelec biedny to nie wstyd,
Wszak wojna nie bogaci,
Za każdy całus dam ci kwit,
A NKN zapłaci.
Po roku do tej samej wsi
Wracali znów żołnierze,
Przechodził strzelec obok drzwi,
Gdzie był tu na kwaterze.
I wybiegł ze wsi kto był żyw,
Wybiegła tez młynarka,
Na ręku zaś, ach co za dziw,
Małego ma kanarka.
Że strzelec biedny to nie wstyd,
Wszak wojna nie bogaci,
Kiedy już masz ten żywy kwit
To NKN zapłaci.
NKN zapłaci
Raz w ciemna noc do pewnej wsi
Szedł strzelec po kwaterze
I do młynarki stuka drzwi
I wnet je szturmem bierze
„Młynarko wpuść, do diabłów stu!
Nie będę stał na zimnie!
Młynarko wpuść, nic złego tu
Nie stanie ci się przy mnie.
Że strzelec biedny to nie wstyd,
Wszak wojna nie bogaci,
Ja za kwaterę dam ci kwit,
A NKN zapłaci”
Rozkwaterował się nasz zuch,
Wypoczął należycie,
Jadł co miał sił i pił za dwóch
Bo był przy apetycie.
Lecz, że tez miał niezgorszy gust,
Choć był już po wieczerzy,
Nie szczędzi mu młynarka ust,
Boć deser się należy.
Że strzelec biedny to nie wstyd,
Wszak wojna nie bogaci,
Za każdy całus dam ci kwit,
A NKN zapłaci.
Po roku do tej samej wsi
Wracali znów żołnierze,
Przechodził strzelec obok drzwi,
Gdzie był tu na kwaterze.
I wybiegł ze wsi kto był żyw,
Wybiegła tez młynarka,
Na ręku zaś, ach co za dziw,
Małego ma kanarka.
Że strzelec biedny to nie wstyd,
Wszak wojna nie bogaci,
Kiedy już masz ten żywy kwit
To NKN zapłaci.
RAJBROT 1914
Rajbrot w 1914 roku to przeciętna galicyjska miejscowość, niewiele różniąca się od innych. Po XIX wiecznych klęskach powodzi i głodu sytuacja zaczyna się sie poprawiać dzięki kreatywności Rajbroczan. Mieszkańcy zyskują regionalną opinię zaradnych i przedsiębiorczych. Jak podaje Słownik geograficzny Królestwa Polskiego wydany w 1888 roku "Ludność zamożna i pracowita. Udaje się do zbiorów siana i zboża do wsi sąsiednich na zarobek".
We wsi działa szkoła, funkcjonują polskie i żydowskie sklepy, słynne są receptury wędliniarskie, wykorzystywane przez pana Chachlowskiego w jego Pierwszej Motorowej Fabryce Wyrobów Mięsnych produkujących dla grona oficerów Cesarsko Królewskiej Armii. Pracuje też pierwsza w Austro-Węgrzech fabryka prawdziwej śliwowicy Neumanna. Funkcjonuje Kasa Raiffeisena, zakłada się Spółkę Rolniczą, Suszarnie parową, mleczarnię która przynosi najwyższy dochód ludności. Ks. Padykuła rozpoczyna zbiórkę na nową świątynię, jest tez inicjatorem budowy nowej szkoły i spółki magazynowej. To człowiek, który potrafi porwać do wspólnej pracy dla dobra miejscowości. W Rajbrocie powstają pierwsze nieżydowskie sklepy, co daje dużą niezależność miejscowym.
W 1911 roku, powołana zostaje do życia Ochotnicza Straż Pożarna - jedną z najbardziej zasłużonych dla rajbrockiej społeczności organizacji. Przyjmuje ona w swoim programie działania niesienia ratunku w przypadku pożaru, ochronę mienia, a często i życia mieszkańców wsi. Środki na działalność straży pozyskiwane są ze składek członkowskich, zbiórek i organizowanych imprez. Pozwola to na zakup pompy ręcznej, sikawki do zaprzęgu konnego oraz umundurowania dla członków.
Wieś przyciąga, wydaje się być bezpieczną oazą. Nie ma już tak wielkiej emigracji mieszkańców jak na przełomie wieków. Toczące sie wojny bałkańskie zdają się być niegrozne i dalekie. Znane jedynie z opowieści przywiezionych przez rodaków służących w w c-k marynarce pływającej na Adriatyku.
Spokój i harmonię burzy jednak rok 1914. Jeden z tych, który dotknie Rajbrot pazurem Historii. Rajbrot staje się polem ciężkich walk, decydującym miejscem - kolanem frontu, o które toczyć sie będą boje pomiędzy wojskami austriackimi i niemieckimi z jednej strony a rosyjskimi z drugiej.
1 sierpnia 1914 roku ogłasza się w Rajbrocie asenterunek (mobilizację), „powołano mężczyzn tutejszej parafii w ogień. Ubyło ludności paręset, stanęła szkoła(...)"Powołanie dosięga nauczycieli miejscowej szkoły - p. Romańskiego, Proroka i Dźwigaja. Z wojny nie wraca Stanisław Prorok, mąż miejscowej nauczycielki, Antoniny. W kronice szkolnej czytamy: "(...) ustawiczny przemarsz wojsk naszych i postój aż wreszcie w drugiej połowie listopada armia nasza cofnęła się i przez Rajbrot przeszła dywizya kawaleryjska rosyjska na Bytomsko i dalej. 12 oficerów rosyjskich z generałem feldmarszałkiem i sztabem kwaterowało przez dwa dni i dwie noce na plebanji, w kuchni zaś i budynkach innych mnóstwo". Kwaterujący w szkole Moskale niszczą sprzęty i dokumenty szkolne, palą bibliotekę z trudem przed wojną skompletowaną. "5 grudnia ukazało się nasze wojsko, ale już 6 musiało się wycofać ku Kamionce, a weszła piechota rosyjska. Już w sobotę 5.12 zaczęły lecieć na kościół i plebanię gdzie kwaterowali dragoni austr. szrapnele rosyjskie (...) a odtąd przez 9 dni t. j. od 6-15 grudnia trwała strzelanina od rana do wieczora. Kościół dostał kilkanaście granatów i szrapneli, padła kruchta, ołtarz boczny ś Walentego, spaliły się stodoły, kuchnia, zawaliły stajnie(...)Ludność miejscowa kryła się po piwnicach- zabiły pociski 8 ludzi cywilnych, raniły 4,-spłonęło 18 domów." Rajbrot znajduje się na linii frontu w trakcie operacji łapanowsko -limanowskiej, kiedy to wojska rosyjskie zostają odrzucone w trakcie krwawych walk. Nazwa Rajbrot stale funkcjonuje w komunikatach frontowych.
O skali ważności owego odcinka frontu może świadczyć fakt jedynego wówczas użycia na austro-węgierskim odcinku frontu wojsk pruskich, atakujących od strony Kamionki, Bytomska i Łąkty. Najbardziej krwawe walki toczą się o najwyższe wzniesienie Rajbrotu - Kobyłę, która kilkakrotnie przechodzi z rąk do rąk. Przez dziewięć dni "Słychać strzały, aeroplany krążą". Trwa zażarty ostrzał artyleryjski - rosyjskie armaty strzelają od strony Nadola, Lipnicy czy tez Rakowca, niemieckie z Bytomska i Kamionki.
W atakujących oddziałach pruskich walczy wielu Polaków z poznańskiego. Jest tu także Sambijska Kompania Pionierów, czy inne elitarne oddziały, przeważnie pruskie, ściągnięte nieraz wprost z uroczystych defilad na linie frontu, w celu wsparcia słabnącego austro-wegierskiego sprzymierzeńca.
Domy wiejskich gospodarzy stają się polowymi szpitalami, przepełnionymi rannymi opatrywanymi na szybko kawałkami pościeli, koszul czy bielizny. Każdy rosyjski atak może stać się decydującym przełamaniem frontu operacji łapanowsko-Limanowskiej. Wreszcie walki kończą się – zagrożeni otoczeniem Rosjanie wycofują się na linie Dunajca.
Po bitwie pozostało wielka liczba poległych. Powstają prowizoryczne cmentarze wojskowe.
W grudniu 1914 roku po wyczerpującej i krwawej bitwie pod Łowczówkiem przyjechali do Rajbrotu Beliniacy – kawaleria I pułku Legionów. Jak pisze w swoich wspomnieniach jeden z najsłynniejszych współpracowników Józefa Piłsudskiego – Bolesław Wieniawa - Długoszowski: „Nam, kawalerzystom, przypadł w udziale rozkoszny postój w Rajbrocie, w uroczej podgórskiej wsi, głośnej w okolicy fabryką śliwowicy i urodą jej dziewcząt.
Zaraz po przybyciu na kwatery zabraliśmy się do przygotowań, by zepsute święta Bożego Narodzenia powetować sobie z nadsypką godnym pożegnaniem starego i przywitaniem Nowego Roku.
Ubiegając inne oddziały, Belina pospieszył się z zaproszeniem Komendanta Piłsudskiego wraz ze sztabem do nas , ułanów na wieczór sylwestrowy. Nie odmówił nam tego honoru Komendant”.
Wieczór sylwestrowy spędzająw budynku szkolnym i tutaj , świętując, Wieniawa powiedział: „zacząłem moją mowę od tłumaczenia, dlaczego to twórcę Legionów, wskrzesiciela wojska polskiego nazywamy obywatelem Komendantem, nazwą tą podkreślając niezmiernie rzadkie w jednym człowieku połączenie cnót, zalet i wartości wodza z jednej, obywatela zaś z drugiej strony. Wspomniałem później, jak to w historii naszych walk o niepodległość, przed stu laty z górą, mieliśmy już męża jednoczącego w sobie te cnoty. Był nim Tadeusz Kościuszko, ongiś również jak nasz Komendant przez najciemniejsze elementy ówczesnej Polski namiętnie zwalczany, którego żywa część narodu i wojska pod jego rozkazami walczące nazwały swoim Naczelnikiem. W imieniu tedy Kawalerii życzyłem Komendantowi, by Nowy Rok, przynosząc spełnienie naszych nadziei, cały naród pod jego, jako Naczelnika, rozkazami zespolił i dał naszej ojczyźnie nad wszystkimi wrogami ostateczne zwycięstwo.
Ten mój toast sprawił, że znacznie później, bo w 1919 roku, kiedy Komendant został Naczelnikiem Państwa, dawni moi koledzy z I pułku ułanów legionowych oraz nowi z Adiutantury generalnej nazwali mnie „Wernyhorą z Rajbrotu”.
Podczas postoju w Rajbrocie do Beliny zgłosiła się pewna dziewczyna, która pragnęła się zaciągnąć do służby w Pierwszym Pułku Ułanów Legionów Polskich. Belina odmówił uroczej ochotniczce, tłumacząc, iż żadna kobieta u niego nie służy w linii. Dama jednak nie dała łatwo za wygraną, powołując się na Hankę, na co dowódca Pierwszego Pułku Ułanów odpowiedział, iż w takim razie przyjmie ochotniczkę na służbę, pod warunkiem, iż zgodzi się ona kwaterować zawsze z ową tajemniczą Hanką, po czym kazał obecnemu przy rozmowie Wieniawie Hankę sprowadzić. Urocza „Hanka” okazała się... potężnego wzrostu mężczyzną ofi-zjonomii zbója. Był to serdeczny przyjaciel Wieniawy, jeden z „siódemki Beli-ny”, Stefan „Hanka” Kulesza, na którego widok energiczna damazrezygnowała ze służby w Legionach. Wieniawa upamiętnił owo wydarzenie piosenką:
Haniś moja Haniś
Cóżeś za Hanisia,
Jak wsiadłaś na konia,
To konik aż przysiadł
Haniś moja Haniś,
Cóżeś za kochanka,
Kiej Ci z gęby jedzie
Rum i przepalanka
Kawalerzyści wypoczywali przez trzy tygodnie kwaterując w szkole, oficerowie w domach, m.in. w domu na Dołku u Antoniny Prorokowej, miejscowej nauczycielki. Wśród chwil wypoczynku w uroczej podgórskiej wsi powstawały szkice, piosenki i wiersze.
Ułani
Nasz lot jest wichrowy, do sławy nasz lot -
Krzyk rwie się, wyrywa się z krtani...
W czym wola zakrzepła i spada jak grot...
... Ułani! Beliny ułani!
Przez krew do ojczyzny wskrzeszonej jest szlak -
Więc oto giniemy dziś dla Niej -
Krwi krople zakwitną na polu jak mak...
... Ułani! Beliny ułani!
Nie w strojnych mundurach, bez krzyżów, bez kit -
Wśród smutków jesiennych wiośniani
Bitw dawnych zamierzchły wskrzeszamy już mit!
... Ułani! Beliny ułani!
Szubienic za nami potworny legł cień
Ojczyźnie składamy w dani...
Krwią zorze poimy, aż zrodzi się dzień!
... Ułani! Beliny ułani!
Nie laurów, lecz zemsty ogarnie nas woń
O trupach serdecznych myśl rani...
Do broni! Ułani, chwytajcie za broń!
... Ułani! Beliny ułani!
Bolesław Lubicz Zahorski, Rajbrot 1915
Skończony pod Łowczówkiem bój. Ścichły armaty.
Okopy milczą. Czas zrachować łupy.
Ty zostawiłaś wrogom łup bogaty —
Twe trupy.
Pamiętasz te ataki, które piersią własną
Odparłaś ? Boje sławnej niezrównanej doby ?
Pomniki twego męstwa, które nigdy nie zagasną —
To groby.
Ty nie znasz, co to lęk, twe męstwo nie zna granic.
Zabłysnął oto świt. Znów idziesz w bój z ochotą.
Wiedz — tyś jest Polski bojujący szaniec —
PIECHOTO !
Bolesław Lubicz – Zahorski , Rajbrot 1915
Niestety koniec stycznia przynosi kres odpoczynkowi. Legioniści ruszają na swój szlak bojowy. Niektórzy Rajbroczanie wstępują do Legionów (m.in. p. Piechura który zostanie później majorem).
Okolica spustoszona wojną nie wygląda najlepiej. We wspomnieniach księdza ze Starego Wiśnicza znajdujemy takie słowa "Jedziemy sanną do Żegociny a potem do Rajbrotu i oglądamy pola bitew po drodze, osobliwie pozycje armat pruskich w Bytomskiej, zasłonięte drutami kolczastymi i Rajbrot, podziurawioną od kul plebanię, spaloną kuźnie z gospodarskim budynkiem i stodoły, rozdarty dach na stajni. Głównie spustoszony kościół, gdzie przedsionek runął i kaplica północna. W kościele jeden ołtarz rozbity zupełnie i organy. Ołtarz wielki uszkodzony jak i wieża i dzwonnica. Opowiadają wszystkie szczegóły. A w powrocie oglądamy w laskach Brodzińskiego pozycje rosyjskie i olbrzymie wycięcie drzew przez armaty i szrapnele- tak nasze jak i rosyjskie"
W piewszą rocznicę bitwy Łapanowsko-limanowskiej Rajbrot staje się miejscem centralnych wojskowych uroczystości – powstaje na Rakowcu cmentarz żołnierzy niemieckich i austro-wegierskich. Miesjce do dziś kryje w sobie historie strasznych dni, których świadkiem był Rajbrot.
We wsi działa szkoła, funkcjonują polskie i żydowskie sklepy, słynne są receptury wędliniarskie, wykorzystywane przez pana Chachlowskiego w jego Pierwszej Motorowej Fabryce Wyrobów Mięsnych produkujących dla grona oficerów Cesarsko Królewskiej Armii. Pracuje też pierwsza w Austro-Węgrzech fabryka prawdziwej śliwowicy Neumanna. Funkcjonuje Kasa Raiffeisena, zakłada się Spółkę Rolniczą, Suszarnie parową, mleczarnię która przynosi najwyższy dochód ludności. Ks. Padykuła rozpoczyna zbiórkę na nową świątynię, jest tez inicjatorem budowy nowej szkoły i spółki magazynowej. To człowiek, który potrafi porwać do wspólnej pracy dla dobra miejscowości. W Rajbrocie powstają pierwsze nieżydowskie sklepy, co daje dużą niezależność miejscowym.
W 1911 roku, powołana zostaje do życia Ochotnicza Straż Pożarna - jedną z najbardziej zasłużonych dla rajbrockiej społeczności organizacji. Przyjmuje ona w swoim programie działania niesienia ratunku w przypadku pożaru, ochronę mienia, a często i życia mieszkańców wsi. Środki na działalność straży pozyskiwane są ze składek członkowskich, zbiórek i organizowanych imprez. Pozwola to na zakup pompy ręcznej, sikawki do zaprzęgu konnego oraz umundurowania dla członków.
Wieś przyciąga, wydaje się być bezpieczną oazą. Nie ma już tak wielkiej emigracji mieszkańców jak na przełomie wieków. Toczące sie wojny bałkańskie zdają się być niegrozne i dalekie. Znane jedynie z opowieści przywiezionych przez rodaków służących w w c-k marynarce pływającej na Adriatyku.
Spokój i harmonię burzy jednak rok 1914. Jeden z tych, który dotknie Rajbrot pazurem Historii. Rajbrot staje się polem ciężkich walk, decydującym miejscem - kolanem frontu, o które toczyć sie będą boje pomiędzy wojskami austriackimi i niemieckimi z jednej strony a rosyjskimi z drugiej.
1 sierpnia 1914 roku ogłasza się w Rajbrocie asenterunek (mobilizację), „powołano mężczyzn tutejszej parafii w ogień. Ubyło ludności paręset, stanęła szkoła(...)"Powołanie dosięga nauczycieli miejscowej szkoły - p. Romańskiego, Proroka i Dźwigaja. Z wojny nie wraca Stanisław Prorok, mąż miejscowej nauczycielki, Antoniny. W kronice szkolnej czytamy: "(...) ustawiczny przemarsz wojsk naszych i postój aż wreszcie w drugiej połowie listopada armia nasza cofnęła się i przez Rajbrot przeszła dywizya kawaleryjska rosyjska na Bytomsko i dalej. 12 oficerów rosyjskich z generałem feldmarszałkiem i sztabem kwaterowało przez dwa dni i dwie noce na plebanji, w kuchni zaś i budynkach innych mnóstwo". Kwaterujący w szkole Moskale niszczą sprzęty i dokumenty szkolne, palą bibliotekę z trudem przed wojną skompletowaną. "5 grudnia ukazało się nasze wojsko, ale już 6 musiało się wycofać ku Kamionce, a weszła piechota rosyjska. Już w sobotę 5.12 zaczęły lecieć na kościół i plebanię gdzie kwaterowali dragoni austr. szrapnele rosyjskie (...) a odtąd przez 9 dni t. j. od 6-15 grudnia trwała strzelanina od rana do wieczora. Kościół dostał kilkanaście granatów i szrapneli, padła kruchta, ołtarz boczny ś Walentego, spaliły się stodoły, kuchnia, zawaliły stajnie(...)Ludność miejscowa kryła się po piwnicach- zabiły pociski 8 ludzi cywilnych, raniły 4,-spłonęło 18 domów." Rajbrot znajduje się na linii frontu w trakcie operacji łapanowsko -limanowskiej, kiedy to wojska rosyjskie zostają odrzucone w trakcie krwawych walk. Nazwa Rajbrot stale funkcjonuje w komunikatach frontowych.
O skali ważności owego odcinka frontu może świadczyć fakt jedynego wówczas użycia na austro-węgierskim odcinku frontu wojsk pruskich, atakujących od strony Kamionki, Bytomska i Łąkty. Najbardziej krwawe walki toczą się o najwyższe wzniesienie Rajbrotu - Kobyłę, która kilkakrotnie przechodzi z rąk do rąk. Przez dziewięć dni "Słychać strzały, aeroplany krążą". Trwa zażarty ostrzał artyleryjski - rosyjskie armaty strzelają od strony Nadola, Lipnicy czy tez Rakowca, niemieckie z Bytomska i Kamionki.
W atakujących oddziałach pruskich walczy wielu Polaków z poznańskiego. Jest tu także Sambijska Kompania Pionierów, czy inne elitarne oddziały, przeważnie pruskie, ściągnięte nieraz wprost z uroczystych defilad na linie frontu, w celu wsparcia słabnącego austro-wegierskiego sprzymierzeńca.
Domy wiejskich gospodarzy stają się polowymi szpitalami, przepełnionymi rannymi opatrywanymi na szybko kawałkami pościeli, koszul czy bielizny. Każdy rosyjski atak może stać się decydującym przełamaniem frontu operacji łapanowsko-Limanowskiej. Wreszcie walki kończą się – zagrożeni otoczeniem Rosjanie wycofują się na linie Dunajca.
Po bitwie pozostało wielka liczba poległych. Powstają prowizoryczne cmentarze wojskowe.
W grudniu 1914 roku po wyczerpującej i krwawej bitwie pod Łowczówkiem przyjechali do Rajbrotu Beliniacy – kawaleria I pułku Legionów. Jak pisze w swoich wspomnieniach jeden z najsłynniejszych współpracowników Józefa Piłsudskiego – Bolesław Wieniawa - Długoszowski: „Nam, kawalerzystom, przypadł w udziale rozkoszny postój w Rajbrocie, w uroczej podgórskiej wsi, głośnej w okolicy fabryką śliwowicy i urodą jej dziewcząt.
Zaraz po przybyciu na kwatery zabraliśmy się do przygotowań, by zepsute święta Bożego Narodzenia powetować sobie z nadsypką godnym pożegnaniem starego i przywitaniem Nowego Roku.
Ubiegając inne oddziały, Belina pospieszył się z zaproszeniem Komendanta Piłsudskiego wraz ze sztabem do nas , ułanów na wieczór sylwestrowy. Nie odmówił nam tego honoru Komendant”.
Wieczór sylwestrowy spędzająw budynku szkolnym i tutaj , świętując, Wieniawa powiedział: „zacząłem moją mowę od tłumaczenia, dlaczego to twórcę Legionów, wskrzesiciela wojska polskiego nazywamy obywatelem Komendantem, nazwą tą podkreślając niezmiernie rzadkie w jednym człowieku połączenie cnót, zalet i wartości wodza z jednej, obywatela zaś z drugiej strony. Wspomniałem później, jak to w historii naszych walk o niepodległość, przed stu laty z górą, mieliśmy już męża jednoczącego w sobie te cnoty. Był nim Tadeusz Kościuszko, ongiś również jak nasz Komendant przez najciemniejsze elementy ówczesnej Polski namiętnie zwalczany, którego żywa część narodu i wojska pod jego rozkazami walczące nazwały swoim Naczelnikiem. W imieniu tedy Kawalerii życzyłem Komendantowi, by Nowy Rok, przynosząc spełnienie naszych nadziei, cały naród pod jego, jako Naczelnika, rozkazami zespolił i dał naszej ojczyźnie nad wszystkimi wrogami ostateczne zwycięstwo.
Ten mój toast sprawił, że znacznie później, bo w 1919 roku, kiedy Komendant został Naczelnikiem Państwa, dawni moi koledzy z I pułku ułanów legionowych oraz nowi z Adiutantury generalnej nazwali mnie „Wernyhorą z Rajbrotu”.
Podczas postoju w Rajbrocie do Beliny zgłosiła się pewna dziewczyna, która pragnęła się zaciągnąć do służby w Pierwszym Pułku Ułanów Legionów Polskich. Belina odmówił uroczej ochotniczce, tłumacząc, iż żadna kobieta u niego nie służy w linii. Dama jednak nie dała łatwo za wygraną, powołując się na Hankę, na co dowódca Pierwszego Pułku Ułanów odpowiedział, iż w takim razie przyjmie ochotniczkę na służbę, pod warunkiem, iż zgodzi się ona kwaterować zawsze z ową tajemniczą Hanką, po czym kazał obecnemu przy rozmowie Wieniawie Hankę sprowadzić. Urocza „Hanka” okazała się... potężnego wzrostu mężczyzną ofi-zjonomii zbója. Był to serdeczny przyjaciel Wieniawy, jeden z „siódemki Beli-ny”, Stefan „Hanka” Kulesza, na którego widok energiczna damazrezygnowała ze służby w Legionach. Wieniawa upamiętnił owo wydarzenie piosenką:
Haniś moja Haniś
Cóżeś za Hanisia,
Jak wsiadłaś na konia,
To konik aż przysiadł
Haniś moja Haniś,
Cóżeś za kochanka,
Kiej Ci z gęby jedzie
Rum i przepalanka
Kawalerzyści wypoczywali przez trzy tygodnie kwaterując w szkole, oficerowie w domach, m.in. w domu na Dołku u Antoniny Prorokowej, miejscowej nauczycielki. Wśród chwil wypoczynku w uroczej podgórskiej wsi powstawały szkice, piosenki i wiersze.
Ułani
Nasz lot jest wichrowy, do sławy nasz lot -
Krzyk rwie się, wyrywa się z krtani...
W czym wola zakrzepła i spada jak grot...
... Ułani! Beliny ułani!
Przez krew do ojczyzny wskrzeszonej jest szlak -
Więc oto giniemy dziś dla Niej -
Krwi krople zakwitną na polu jak mak...
... Ułani! Beliny ułani!
Nie w strojnych mundurach, bez krzyżów, bez kit -
Wśród smutków jesiennych wiośniani
Bitw dawnych zamierzchły wskrzeszamy już mit!
... Ułani! Beliny ułani!
Szubienic za nami potworny legł cień
Ojczyźnie składamy w dani...
Krwią zorze poimy, aż zrodzi się dzień!
... Ułani! Beliny ułani!
Nie laurów, lecz zemsty ogarnie nas woń
O trupach serdecznych myśl rani...
Do broni! Ułani, chwytajcie za broń!
... Ułani! Beliny ułani!
Bolesław Lubicz Zahorski, Rajbrot 1915
Skończony pod Łowczówkiem bój. Ścichły armaty.
Okopy milczą. Czas zrachować łupy.
Ty zostawiłaś wrogom łup bogaty —
Twe trupy.
Pamiętasz te ataki, które piersią własną
Odparłaś ? Boje sławnej niezrównanej doby ?
Pomniki twego męstwa, które nigdy nie zagasną —
To groby.
Ty nie znasz, co to lęk, twe męstwo nie zna granic.
Zabłysnął oto świt. Znów idziesz w bój z ochotą.
Wiedz — tyś jest Polski bojujący szaniec —
PIECHOTO !
Bolesław Lubicz – Zahorski , Rajbrot 1915
Niestety koniec stycznia przynosi kres odpoczynkowi. Legioniści ruszają na swój szlak bojowy. Niektórzy Rajbroczanie wstępują do Legionów (m.in. p. Piechura który zostanie później majorem).
Okolica spustoszona wojną nie wygląda najlepiej. We wspomnieniach księdza ze Starego Wiśnicza znajdujemy takie słowa "Jedziemy sanną do Żegociny a potem do Rajbrotu i oglądamy pola bitew po drodze, osobliwie pozycje armat pruskich w Bytomskiej, zasłonięte drutami kolczastymi i Rajbrot, podziurawioną od kul plebanię, spaloną kuźnie z gospodarskim budynkiem i stodoły, rozdarty dach na stajni. Głównie spustoszony kościół, gdzie przedsionek runął i kaplica północna. W kościele jeden ołtarz rozbity zupełnie i organy. Ołtarz wielki uszkodzony jak i wieża i dzwonnica. Opowiadają wszystkie szczegóły. A w powrocie oglądamy w laskach Brodzińskiego pozycje rosyjskie i olbrzymie wycięcie drzew przez armaty i szrapnele- tak nasze jak i rosyjskie"
W piewszą rocznicę bitwy Łapanowsko-limanowskiej Rajbrot staje się miejscem centralnych wojskowych uroczystości – powstaje na Rakowcu cmentarz żołnierzy niemieckich i austro-wegierskich. Miesjce do dziś kryje w sobie historie strasznych dni, których świadkiem był Rajbrot.
Subskrybuj:
Posty (Atom)